Fragment artykułu, tłumaczenie moje przy znaczącym współudziale ImTranslator 😁 Całość tu: czechairforce.com/history/cajky-a-sestrely-mezi-spojenci
Radim Špalek - „Čajky“ a sestřely mezi spojenci
"Mewy” i zestrzelenia sojuszników
Kolejny samolot, który został trafiony pociskiem rakietowym straciły Czechosłowackie Siły Powietrzne w 1970 roku. Tym razem główny inżynier służby inżynieryjno-lotniczej CSP musiał spisać ze stanu Su-7BKŁ.14 lipca 1970 r. 20. sbolp (20. pułk lotnictwa myśliwsko-bombowego) z Náměšť nad Oslavou miał za zadanie wejście w polską przestrzeń powietrzną, gdzie trwały ćwiczenia Jednolitego Systemu Obrony Powietrznej państw-stron Układu Warszawskiego „ZENIT-70”. Piloci i personel zabezpieczający loty do przestrzeni powietrznej sąsiednich państw Układu Warszawskiego, gdzie symulowano cele dla jednostek obrony powietrznej tych krajów, określali je kryptonimem „Čajka” (dla zmyłki po polsku to... mewa - przyp. mój).
Pułk z Náměšť wyposażony był w maszyny Su-7 w różnych wersjach (BM, BKŁ, U). Przygotowania do lotu rozpoczęły się w przyjemnym chłodzie nocy, ponieważ pierwsze maszyny miały wystartować ok. godziny 3:00.
O 3:20 kpt. František Kružík w Su-7BKŁ n/b 6512 obciążonym czterema 600-litrowymi zbiornikami oderwał się od pasa startowego. Czekał go lot na trasie Náměšť nad Oslavou - Kalisz - Wrocław - Náměšť nad Oslavou na wysokości 9500 m. Nic nie wskazywało na to, że coś miało nie pójść zgodnie z planem.
Kpt. František Kružík (Foto archiwum Radim Špalek via F. Kružík) |
Suchoj kpt. Kružíka krótko przed wejściem w polską przestrzeń powietrzną został przechwycony przez radary WOPK, więc wydano rozkaz wysłania jednej z przygotowanych maszyn, w celu „zniszczenia” go. Zadanie to przypadło 11. plm stacjonującemu wówczas na lotnisku rezerwowym w Oleśnicy, ponieważ pas lotniska we wrocławskich Strachowicach był remontowany. Wydano rozkaz startu porucznikowi Henrykowi Osierdzie.
Opowiada ówczesny kpt. František Kružík:
W tym czasie lecieliśmy do Polski według własnej nawigacji i naszym zadaniem
była pozoracja celów dla sprawdzenia zdolności bojowej polskich WOPK.
Wystartowałem po ciemku o 3:20 i o 3:47 byłem już około 50 km w głębi Polski
na wysokości 9500 m. Niebo już się rozjaśniało, ale na dole było prawie całkiem
ciemno. Nagle w tyle samolotu nastąpiła eksplozja. Wyłączył się silnik, maszyna
przewróciła się na plecy i wpadła w niestabilny korkociąg. Nie miałem pojęcia,
co się dzieje. Przyszło mi do głowy, że się z kimś zderzyłem. Samolot był
niekontrolowany, więc gdy tylko pozycja na fotelu mi na to pozwoliła,
katapultowałem się. Po otwarciu spadochronu na około 3500 m zobaczyłem, że
samolot płonie na polach. Ja sam wylądowałem trochę dalej na ogromnym polu, w
oddali widoczne było jakieś gospodarstwo. Poszedłem tam i trochę gospodarzy przestraszyłem.
Nic dziwnego - mężczyzna w dziwnym stroju pojawia się o tak wczesnej godzinie i
nie mówi po polsku. W końcu dogadałem się i wezwano milicję. Dopiero w
szpitalu dowiedziałem się, że zostałem zestrzelony przez polskiego myśliwca na
‘dwudziestym pierwszym’.
MiG-21PFM uzbrojony w 4 rakiety R-3S, grafika (eduard.com) |
Co się właściwie wydarzyło? Polskie WOPK były celowo przeciążone kolejnymi nadlatującymi z różnych kierunków, nawet z Niemiec, celami. Z samego Náměšť nadleciało w określonych odstępach czasu kilka Suchojów. W samolocie przygotowanym dla por. Osierdy nie udało się uruchomić silnika, dlatego szybko skierował się on do MiG-21PFM, który wchodził w skład pary dyżurnej. Miał zatem podwieszone dwa pociski rakietowe R-3S. I tak uzbrojoną maszyną wystartował z lotniska w Oleśnicy. Właściwy samolot był wyposażony w ćwiczebne wersje pocisku R-3U, które służyły do imitowania ataku.
Porównanie pocisków: podwieszonego R-3S i R-3U (źr. internet) |
Polski pilot najwyraźniej nie zauważył ostrego uzbrojenia w swoim samolocie, ani nie został o tym poinformowany przez personel naziemny, co było poważnym błędem. W rezultacie skierował się do w stronę celu zgodnie z instrukcjami stanowiska dowodzenia, oczywiście nie wiedząc o tym fakcie. Po uchwyceniu celu na ekranie radaru RP-21 Szafir wykonał wielokrotnie wyćwiczone odpalenie pocisków. Gdy tylko czujnik podczerwieni z przodu pocisku złapał cel, pilot usłyszał w słuchawkach ciągły dźwięk. W tym samym czasie włączyła się również tablica sygnalizacyjna w kokpicie. Procedury te były takie same dla treningowych i ostrych wariantów pocisków rakietowych, a jeśli polski pilot nie wiedział, że ma podwieszone prawdziwe rakiety, to nie było szans, żeby cokolwiek mogło go ostrzec.
Kpt. Kružík kontynuuje:
Pilot Henryk Osierda przyjechał do szpitala odwiedzić mnie i opowiedział, co
się właściwie wydarzyło. Szukał mojej ‘Suki’ na radarze, umieścił ją na środku
krzyża celownika i nacisnął przycisk... Był w szoku, gdy odkrył, że wystrzelił
ostrą rakietę i zobaczył, że zaatakowana maszyna zapłonęła i spadła. Kilka razy
okrążył to miejsce, żeby zobaczyć, czy widzi spadochron, ale poza dwoma
ogniskami (tylna i przednia cześć kadłuba ze skrzydłami spadły osobno,
około 50 km na południowy wschód od Wrocławia w okolicach Grodkowa - przyp. Radim
Špalek) nic nie widział na ziemi. Wracał na lotnisko bardzo smutny, bo
myślał, że zabił człowieka. Gdy dowiedział się, że przeżyłem, bardzo się
ucieszył i powtórzył mi to jeszcze wiele razy w listach, które później
wymienialiśmy.
Strona polska zaprosiła kpt. Kružíka na wakacje do Sopotu, a 26 lutego 1971 r. przekazała Czechosłowackim Siłom Powietrznym maszynę Su-7BKŁ o n/b 6023, którą w 20. plmb nazwano ‘Polák’. Z Bydgoszczy odleciał nim sam kpt. František Kružík. Niestety, nie doczekał tego kpt. Henryk Osierda, który 16 lutego 1971 zginął podczas lotu szkoleniowego na MiG-21PFM pod wsią Wrząca Śląska.
Kpt. František Kružík przed Su-7BKŁ 6023 "Polák" (Foto archiwum Radim Špalek) |
Wraz ze zbliżającym się końcem służby samolotów Su-7 zakończyła się również służba ppłk. Františka Kružíka. W 1988 roku ostatecznie rozstał się z kabiną Suchoja, ale nadal pełnił służbę naziemną w 20. sbolp, a później w 32. zTL (32. bazie lotnictwa taktycznego).
Kpt. Henryk Osierda |
Kapitan pilot Henryk Jerzy Osierda urodził się 13 lipca 1933
r. w Kozach pow. Bielsko-Biała. Był absolwentem TSWL (1956) i OSL w Dęblinie (1957).
Zginął 16 lutego 1971 r. w katastrofie MiG-21PFM n/b 5310 podczas lotu na przechwycenie
i operowanie w NTWA (nocne trudne warunki atmosferyczne). O godzinie 23:31 jego
samolot uderzył w ziemię na terenie PGR we Wrzącej Śląskiej (ob. powiat
górowski). Jako prawdopodobną przyczynę katastrofy wskazano utratę orientacji
przestrzennej pilota.*
* Za Polskie lotnictwo wojskowe 1945-2010. Rozwój, organizacja, katastrofy lotnicze
Trochę podejrzana ta szybka śmierć kapitana Osierdy.
OdpowiedzUsuń