piątek, 9 sierpnia 2024

STANISŁAW SZCZEGODZIŃSKI - mąż Lucyny

W drugiej kolejności wyszła za mąż Lucyna. Przez przekorę, jak sądzę, pchała się do przedwojennych partii komunistycznych, narzeczony był komunistą, chodził w rozwianym czerwonym krawacie i babcia powiedziała, że jej włosy na dłoni wyrosną, jeśli Lucyna go poślubi. [6]

 

Stanisław Szczegodziński był kuzynem mojego ojca w drugiej linii - mieli wspólnego pradziadka, Józefa Sygudę. A żeby było jeszcze ciekawiej - moja mama miała na imię... Lucyna.

Stanisław urodził się 11 listopada 1904 r. w Środuli (obecnie dzielnica Sosnowca). Był synem Franciszka i Marianny Weroniki Siwakowskiej. [1]

Akt urodzenia Stanisława Szczegodzińskiego
Akt urodzenia Stanisława Szczegodzińskiego

W 1927 r. ukończył gimnazjum w Będzinie i następnie rozpoczął studia wyższe na Uniwersytecie Warszawskim. [2] Czy była to filologia polska? [4]

W 1924 r. ukończył Wyższe Kursy Handlowo-Buchalteryjne w Sosnowcu. [2]

Po odbyciu służby wojskowej pracował:
Od 06.02.1929 do 31.05.1929 w firmie Fitzner i Zieleniewski w Sosnowcu (Zjednoczone Fabryki Maszyn, Kotłów i Wagonów).
Od 03.06.1929 do 31.01.1930 w Sądzie Okręgowym w Sosnowcu.
Od 01.03.1930 do 30.09.1931 w Zakładzie Ubezpieczeń od Wypadków w Warszawie.
Od 24.09.1931 do 31.12.1932 w Izbie Skarbowej Grodzkiej w Warszawie w charakterze urzędnika kontraktowego.
Od grudnia 1932 w Kuratorium Okręgu Szkolnego Warszawskiego jako urzędnik kontraktowy.
Od 01.01.1934 nadal w Kuratorium jako urzędnik prowizoryczny – referent w Biurze Personalnym. [2]

W tamtych latach zdeklarowanego komunisty (jak opisywała go w Autobiografii J.Ch.) nikt nie zatrudniłby w  tych instytucjach.

sdf
Fragment życiorysu Stanisława Szczegodzińskiego

 

W roku 1932 pełnił funkcję prezesa Bratniej Pomocy Uniwersytetu Warszawskiego.

Członkowie Bratniej Pomocy podczas zjazdu w 1932 r. 4-ty od lewej siedzi
Stanisław Szczegodziński (prezes Bratniej Pomocy w Warszawie) [5]

 

Mieszkał w Warszawie przy ul. Polnej 50 [1] [3] później przy Puławskiej 11 [4]. 

30 lipca 1934 r. poślubił Lucynę Monikę Knapacką, córkę Franciszka i Pauliny Wojtyry, urzędniczkę lat 23, zamieszkałą w Warszawie przy ul. Sosonowej 4 (obecnie teren Złotych Tarasów). [3]

Akt małżeństwa Stanisława Szczegodzińskiego i Lucyny Knapackiej
 

W drugiej kolejności wyszła za mąż Lucyna. Przez przekorę, jak sądzę, pchała się do przedwojennych partii komunistycznych, narzeczony był komunistą, chodził w rozwianym czerwonym krawacie i babcia powiedziała, że jej włosy na dłoni wyrosną, jeśli Lucyna go poślubi. Lucyna zatem poślubiła, chciała bowiem te włosy na dłoni swojej matki zobaczyć. [6]

Kiedy już miałam jedenaście lat [1943], Lucyna zamieszkała w ursynowskim pałacu. Nie przeistoczyła się z nagła w hrabinę, tylko jej mąż objął posadę w tamtejszym wzorcowym gospodarstwie rolnym. [6]

Gospodarstwo mieściło się w ursynowskim Pałacu Krasińskich należącym dziś do SGGW.

Następne dostępne w Internecie informacje o Stanisławie, to jego działalność w konspiracji -  pseudonim Ursyn, porucznik, dowódca powstałej na przełomie IX i X 1942 r. 4. kompanii VII Rejonu AK „Jaworzyn”.

O tym, że jej mąż twardo siedział w konspiracji, mówiło się wtedy półgębkiem, a całą gębą dopiero po wojnie. Lucyna była używana do nielegalnych celów tylko od czasu do czasu. W ursynowskim pałacu na piętrze rezydowały niemieckie władze, później był to sztab wojskowy, i do tej pory nikt nie wie, dlaczego nie wyrzucono od razu polskiej ludności cywilnej. Nie wyrzucono jednak, dziwne, ale prawdziwe. Znajdował się tam niemiecki lekarz, bardzo dobrze mówiący po polsku. Zaczepił Lucynę trzydziestego pierwszego lipca.
- Gdzie jest pani mąż? - spytał.
- W Warszawie - odparła spokojnie Lucyna. - Pojechał do miasta.
- To niech go pani znajdzie w tym mieście i nakłoni do powrotu.
- Dlaczego? - spytała Lucyna natychmiast, nieufnie i wrogo.
- Dlatego, że więcej go pani na oczy nie zobaczy. Jutro w Warszawie wybuchnie powstanie.
Lucyna udała sceptycyzm, aczkolwiek o terminie wybuchu powstania wiedziała doskonale. Zdenerwowała się. Oznajmiła, że nigdzie nie będzie jechała, nie wie, gdzie jest jej mąż, a w żadne powstania nie wierzy. Słowa lekarza sprawdziły się w pełni, powstanie wybuchło, a swojego męża więcej na oczy nie zobaczyła.
[6]

Nie wiadomo, jak potoczyły się powstańcze losy Stanisława. Według Autobiografii Joanny Chmielewskiej został wywieziony transportem kolejowym z Warszawy we wrześniu '44 nie wiadomo dokąd. Według innych źródeł:
- zaginął w czasie Powstania Warszawskiego [4a]
- zginął w Oświęcimiu we wrześniu 1944 r. [4b]

Przez pewien czas prawie wierzyliśmy, że mąż Lucyny przedostał się jakoś do Strzelc, do swojej matki, potem jednakże okazało się, iż wieść była złudna. Jakiś człowiek, obcy kompletnie, przyniósł kartkę znalezioną w pobliżu toru kolejowego, na kartce zaś z jednej strony widniał adres moich rodziców, a z drugiej krótka informacja: „Wiozą nas w niewiadomym kierunku”. Lucyna rozpoznała pismo swego męża i na tym był koniec. Nigdy nie udało się dowiedzieć, jaki to był tor kolejowy i w ogóle jakie miejsce, bo kartka, zanim do nas dotarła, przechodziła przez wiele rąk. [6]

 

 ŹRÓDŁA:

[1] Akt urodzenia, 2112/1904, Parafia św. Joachima Sosnowiec – Zagórze

[2] Akta osobowe – Szczegodziński Stanisław, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Mikrofilm B 15001, zespół nr 14, sygnatura 6008

[3] Akt małżeństwa, 394/1934, Parafia Wszystkich Świętych w Warszawie

[4] Straty osobowe i ofiary represji - straty.pl

[4a] Okręgowa Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie, IPN BU 3049/93/1 str. 297, Formularze w sprawach o stwierdzeniu zgonu i uznania za zmarłego na postawie akt Zg sądów powiatowych dla Warszawy.

[4b] Barbara Affek-Bujalska, Edward Pawłowski, Księga pochowanych żołnierzy polskich poległych w II wojnie światowej. Suplement. 1998 Pruszków

[5] Bratnia Pomoc, Wikipedia https://pl.wikipedia.org/wiki/Bratnia_Pomoc

[6] Joanna Chmielewska, Autobiografia. Tom I. Dzieciństwo, Vers, 2000



[1] Przy Polnej 50 utworzono w 1916 roku pierwszy dom studencki Bratniej Pomocy. W latach 30. przejęła go Fundacja Domy Akademickie, tuż przed wybuchem wojny mieszkało tam 40 studentów. Obecnie mieści się tam m. in. Oficyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej i pokoje gościnne PW. [warszawskie-mozaiki.pl]

środa, 15 grudnia 2021

„Mewy” i zestrzelenia sojuszników...

...czyli o tym, jak pilot, który wystartował z Oleśnicy, zestrzelił czechosłowacki samolot.

Fragment artykułu, tłumaczenie moje przy znaczącym współudziale ImTranslator 😁 Całość tu: czechairforce.com/history/cajky-a-sestrely-mezi-spojenci

Radim Špalek - „Čajky“ a sestřely mezi spojenci 

"Mewy” i zestrzelenia sojuszników

Kolejny samolot, który został trafiony pociskiem rakietowym straciły Czechosłowackie Siły Powietrzne w 1970 roku. Tym razem główny inżynier służby inżynieryjno-lotniczej CSP musiał spisać ze stanu Su-7BKŁ.

14 lipca 1970 r. 20. sbolp (20. pułk lotnictwa myśliwsko-bombowego) z Náměšť nad Oslavou miał za zadanie wejście w polską przestrzeń powietrzną, gdzie trwały ćwiczenia Jednolitego Systemu Obrony Powietrznej państw-stron Układu Warszawskiego „ZENIT-70”. Piloci i personel zabezpieczający loty do przestrzeni powietrznej sąsiednich państw Układu Warszawskiego, gdzie symulowano cele dla jednostek obrony powietrznej tych krajów, określali je kryptonimem „Čajka” (dla zmyłki po polsku to... mewa - przyp. mój).

Pułk z Náměšť wyposażony był w maszyny Su-7 w różnych wersjach (BM, BKŁ, U). Przygotowania do lotu rozpoczęły się w przyjemnym chłodzie nocy, ponieważ pierwsze maszyny miały wystartować ok. godziny 3:00.

O 3:20 kpt. František Kružík w Su-7BKŁ n/b 6512 obciążonym czterema 600-litrowymi zbiornikami oderwał się od pasa startowego. Czekał go lot na trasie Náměšť nad Oslavou - Kalisz - Wrocław - Náměšť nad Oslavou na wysokości 9500 m. Nic nie wskazywało na to, że coś miało nie pójść zgodnie z planem.

Kpt. František Kružík (Foto archiwum Radim Špalek via F. Kružík)

Suchoj kpt. Kružíka krótko przed wejściem w polską przestrzeń powietrzną został przechwycony przez radary WOPK, więc wydano rozkaz wysłania jednej z przygotowanych maszyn, w celu „zniszczenia” go. Zadanie to przypadło 11. plm stacjonującemu wówczas na lotnisku rezerwowym w Oleśnicy, ponieważ pas lotniska we wrocławskich Strachowicach był remontowany. Wydano rozkaz startu porucznikowi Henrykowi Osierdzie.

Opowiada ówczesny kpt. František Kružík:
W tym czasie lecieliśmy do Polski według własnej nawigacji i naszym zadaniem była pozoracja celów dla sprawdzenia zdolności bojowej polskich WOPK. Wystartowałem po ciemku o 3:20 i o 3:47 byłem już około 50 km w głębi Polski na wysokości 9500 m. Niebo już się rozjaśniało, ale na dole było prawie całkiem ciemno. Nagle w tyle samolotu nastąpiła eksplozja. Wyłączył się silnik, maszyna przewróciła się na plecy i wpadła w niestabilny korkociąg. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Przyszło mi do głowy, że się z kimś zderzyłem. Samolot był niekontrolowany, więc gdy tylko pozycja na fotelu mi na to pozwoliła, katapultowałem się. Po otwarciu spadochronu na około 3500 m zobaczyłem, że samolot płonie na polach. Ja sam wylądowałem trochę dalej na ogromnym polu, w oddali widoczne było jakieś gospodarstwo. Poszedłem tam i trochę gospodarzy przestraszyłem. Nic dziwnego - mężczyzna w dziwnym stroju pojawia się o tak wczesnej godzinie i nie mówi po polsku. W końcu dogadałem się i wezwano milicję. Dopiero w szpitalu dowiedziałem się, że zostałem zestrzelony przez polskiego myśliwca na ‘dwudziestym pierwszym’.

MiG-21PFM uzbrojony w 4 rakiety R-3S, grafika (eduard.com)

Co się właściwie wydarzyło? Polskie WOPK były celowo przeciążone kolejnymi nadlatującymi z różnych kierunków, nawet z Niemiec, celami. Z samego Náměšť nadleciało w określonych odstępach czasu kilka Suchojów. W samolocie przygotowanym dla por. Osierdy nie udało się uruchomić silnika, dlatego szybko skierował się on do MiG-21PFM, który wchodził w skład pary dyżurnej. Miał zatem podwieszone dwa pociski rakietowe R-3S. I tak uzbrojoną maszyną wystartował z lotniska w Oleśnicy. Właściwy samolot był wyposażony w ćwiczebne wersje pocisku R-3U, które służyły do imitowania ataku. 

Porównanie pocisków: podwieszonego R-3S i R-3U (źr. internet)

Polski pilot najwyraźniej nie zauważył ostrego uzbrojenia w swoim samolocie, ani nie został o tym poinformowany przez personel naziemny, co było poważnym błędem. W rezultacie skierował się do w stronę celu zgodnie z instrukcjami stanowiska dowodzenia, oczywiście nie wiedząc o tym fakcie. Po uchwyceniu celu na ekranie radaru RP-21 Szafir wykonał wielokrotnie wyćwiczone odpalenie pocisków. Gdy tylko czujnik podczerwieni z przodu pocisku złapał cel, pilot usłyszał w słuchawkach ciągły dźwięk. W tym samym czasie włączyła się również tablica sygnalizacyjna w kokpicie. Procedury te były takie same dla treningowych i ostrych wariantów pocisków rakietowych, a jeśli polski pilot nie wiedział, że ma podwieszone prawdziwe rakiety, to nie było szans, żeby cokolwiek mogło go ostrzec.

Kpt. Kružík kontynuuje:
Pilot Henryk Osierda przyjechał do szpitala odwiedzić mnie i opowiedział, co się właściwie wydarzyło. Szukał mojej ‘Suki’ na radarze, umieścił ją na środku krzyża celownika i nacisnął przycisk... Był w szoku, gdy odkrył, że wystrzelił ostrą rakietę i zobaczył, że zaatakowana maszyna zapłonęła i spadła. Kilka razy okrążył to miejsce, żeby zobaczyć, czy widzi spadochron, ale poza dwoma ogniskami (tylna i przednia cześć kadłuba ze skrzydłami spadły osobno, około 50 km na południowy wschód od Wrocławia w okolicach Grodkowa - przyp. Radim Špalek) nic nie widział na ziemi. Wracał na lotnisko bardzo smutny, bo myślał, że zabił człowieka. Gdy dowiedział się, że przeżyłem, bardzo się ucieszył i powtórzył mi to jeszcze wiele razy w listach, które później wymienialiśmy.

Strona polska zaprosiła kpt. Kružíka na wakacje do Sopotu, a 26 lutego 1971 r. przekazała Czechosłowackim Siłom Powietrznym maszynę Su-7BKŁ o n/b 6023, którą w 20. plmb nazwano ‘Polák’. Z Bydgoszczy odleciał nim sam kpt. František Kružík. Niestety, nie doczekał tego kpt. Henryk Osierda, który 16 lutego 1971 zginął podczas lotu szkoleniowego na MiG-21PFM pod wsią Wrząca Śląska.

Kpt. František Kružík przed Su-7BKŁ 6023 "Polák" (Foto archiwum Radim Špalek)

František Kružík kontynuował loty na Su-7. 10 stycznia 1984 r musiał po raz drugi się katapultować, już w stopniu majora, jako instruktor na Su-7U n/b 0508 wraz z porucznikiem Miroslavem Jahodą. Przed lądowaniem obaj piloci stwierdzili, że goleń przedniego podwozia nie może zostać wypuszczona. Wszystkie próby awaryjnego wypuszczenia nie powiodły się, więc na polecenie stanowiska dowodzenia polecieli do strefy w pobliżu Jaroměřic nad Rokytnou i opuścili maszynę.

Wraz ze zbliżającym się końcem służby samolotów Su-7 zakończyła się również służba ppłk. Františka Kružíka. W 1988 roku ostatecznie rozstał się z kabiną Suchoja, ale nadal pełnił służbę naziemną w 20. sbolp, a później w 32. zTL (32. bazie lotnictwa taktycznego).

 

Kpt. Henryk Osierda

Kapitan pilot Henryk Jerzy Osierda urodził się 13 lipca 1933 r. w Kozach pow. Bielsko-Biała. Był absolwentem TSWL (1956) i OSL w Dęblinie (1957). Zginął 16 lutego 1971 r. w katastrofie MiG-21PFM n/b 5310 podczas lotu na przechwycenie i operowanie w NTWA (nocne trudne warunki atmosferyczne). O godzinie 23:31 jego samolot uderzył w ziemię na terenie PGR we Wrzącej Śląskiej (ob. powiat górowski). Jako prawdopodobną przyczynę katastrofy wskazano utratę orientacji przestrzennej pilota.*

* Za Polskie lotnictwo wojskowe 1945-2010. Rozwój, organizacja, katastrofy lotnicze